Translate

poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 15

"Nie!!!"

(perspektywa Julii)
Jej... Jakie to dziwne... Słuchałam kłótni Aelity i Pati siedząc sobie na łóżku. One stały obok i nawet mnie nie zauważyły... Może jestem niewidzialna!? Fajnie! Nie! To nie jest fajne! Co jak już nikt mnie nie zobaczy!? Przecież nie umiem kontrrolować tym... tą... mocą? Chyba tak... Muszę sobie poradzić! Ale nie tu, spróbuję się teleportować do tego lasu. Ale jak? A tak! Chcę być w lesie obok fabryki...
-Aaa!-zaczęłam wrzeszczeć, bo co prawda znalazłam się tam gdzie chciałam, ale zaczęłam spadać z wysokości 10 m na jakieś drzewo-Pomocy!-Szkoda, że zamiast tych mocy nie umiem latać!
I nagle...
-O Boże...-załamałam się gdy na moich plecach wyrosły skrzydła-Co ja takiego zrobiłam...? Aaa!-zapomniałam, że spadam-Jak ja mam tego używać!?-pomachałam skrzydłami, które wyglądały jak u ptaka i były całe czarne. Machałam, machałam i machała, aż w końcu uniosłam się 3 cm w góre. Jej...
-Ygh...-stęknęłam-Jeszcze trochę... Yyy... Jest!-wrzasnęłam szczęśliwa i wylądowałam (czyt. prawie się zabiłam o ziemie). Usiadłam pod drzewem i zaczęłam rozmyślać. Po 1. chciałam, żeby skrzydła zniknęły, a po 2. dowiedzieć się o co tu chodzi. Po 15 min postanowiłam przyjrzeć się dokładnie swojemu wyglądowi. Może od czasu wizyty w fabryce coś się zmieniło. Wyjęłam z kieszeni telefon i obejrzałam twarz. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Może ręce...
-Co to jest?-zapytałam samą siebie, bo zobaczyłam na mojej lewej ręce czarną bransoletkę. Miała ok. 2 cm szerokości, a na niej była wypukła roślina przypominająca bluszcz i małe, fioletowe kryształki.
-Wow...-wydusiłam z siebie. Ale skąd ona się tu wzieła? Nigdy wczaśniej jej nie widziałam. Chociaż...
-Tak!-znów krzyknęłam, bo przypomniało mi się coś. W Polsce, na lotnisku czekając na samolot strasznie mi się nudziło, więc oglądałam sobie wystawy sklepików. Tam była taka bransoletka... O matko... Czyli tak mogę być niewidzialna, mogę się teleportować, umiem latać i mam bransoletkę, która... Co ona właściwie robi? Hmmm... Może robi to co chcę? Ooo... To by było fajne... No to próbujemy... Chcę mieć snicersa!
-Jejku!-zapiszczałam gdy dostałam batona-Ale super!!!-i od tańczyłam taniec radości xd. A później stwierdziłam, że poćwiczę latanie, bo coś mi nie idzie... Po jakiś 2 godzinach kapnęłam się, że ominęłam obiad, a jest już 16:00. A ja-wielki żarłok nie wiem jak to przeżyłam, ale w każdym razie teraz umierałam z głodu, więc "wyczarowałam" sobie stół, krzesło, spagetti i tymbark. Mniam... Po obiedzie poleciałam (szło mi już lepiej, ale i tak ciągle skręcałam w lewo, w prawo i znów w lewo. Naszczęście byłam niewidzialna, więc nikt tego nie widział. Uff... Wylądowałam przed szkołą wśród drzew i pomyślałam, żebym stała się widzialna i żeby moje skrzydła zniknęły. Weszłam do budynku i udałam się do pokoju. Dziewczyn nie było, więc postanowiłam posłuchać muzyki...

(perspektywa Odd'a)
Leżałem sobie na łóżku i odrabiałem fizykę (czyt. próbowałem zrobić coś niewykonalnego), a Ulrich siedział nad matmą, gdy nagle do pokoju wpadł Jeremi.
-Natychmiast do mojego pokoju!-wrzasnął na wejściu.
-Spokojnie, Eins...-zacząłem.
-Szybko!
-Ale o co chodzi?-zapytał Ulrich-Sprawa życia i śmierci?
-Można tak powiedzieć. Chodzi o Aelitę...
-To wszystko wyjaśnia...-powiedziałem, a Jeremi się wkurzył-Ale mamy jeszcze lekcje do...
-Chodźcie już!-pośpieszył nas okularnik-Pomogę Wam... Ale później...-i wyszliśmy z pokoju.
-No hej...-powitałem Yumi, Pati i Aelitę. Wszystkie były smutne. Pod ścianą stał William-To o co chodzi?

(perspektywa Patrycji)
-No...-zaczęłam.
-Więc...-dodała Yumi spoglądając na różowowłosą-Aelita...
-Chce nam coś powiedzieć...-dokończyłam.
-Słuchamy...-odparł Odd.
-No więc... Jaaa... No... Tak... Jakby... Ten...-jąkała się-Ja... Będę... muszę... Przep... Przepro... Nie będę już... Mieszkała w in... ternacie...-skończyła, a nam wszystkim (jak to mawia mój wujek :)) cygara z ryja powypadały, nie licząc Odd'a.
-Alelele...-zacząła Japonka.
-No i co z tego?-jak gdyby nigdy nic zapytał Włoch.
-Odd!-skarciłam go.
-No co?-odparł-Przecież Yumi też mieszka poza szkołą... Nierozumiem...
-Bbb... bo... ja... No... Wyjeżdżam... Do... dddo... Do Anglii...-wydukała Aelita.
-Co!?-wrzasnęłam, Jeremy zemdlał, Yumi go złapała, Ulrich się obraził, a William i Odd zaczęli rozpaczać.
-Nie!!!-wrzeszczeliśmy, a okularnik leżał na podłodze.
Aelita zaczęła płakać i poszła do pokoju. Po chwili zaczęliśmy się naradzać co zrobić.
Po 3 godzinach wróciłam do pokoju. Nic nie ustaliliśmy.
-Hej...-smutno powitałam Julie słuchającą muzyki.
-Co jest?-zapytała zdejmując słuchawki.
-Aelita wyjeżdża...-odparłam i sie rozryczałam.
-O jej...-odparła Polka-To smutne...-i mnie przytuliła. Mimo, że nie zna różowowłosej i nie wie o Lyoko, to wiedziała ile dla mnie znaczy ta dziewczyna.
-Dzięki... Już mi lepiej-wyszeptałam-Musimy coś wymyślić, aby ją zatrzymać...
Po chwili do pokoju wpadł Jeremi.
-Pati, chodz szybko!-wrzasnął.
-Okej...-odparłam-Widzimy się za godzinę na próbie.
-Do zobaczenia!-odpowiedziała Julia.

(perspektywa Julii)
I wyszli... Znów zostałam sama. Położyłam się na łóżku i zachciało mi się spać, więc ustawiłam budzik. Po chwili zasnęłam...

Pojawiłam się w jakimś dziwnym świecie. Jakby w innym wymiarze. Wszystko było dziwne.
-Julia! Julia, chodź!-usłyszałam głos i poszłam za nim.
Biegłam do niego, aż zobaczyłam chłopaka. Miał ok. 15 lat, czarne włosy i bardzo ciemne, prawie czarne oczy. Ubrany był w ciemno szare jeansy i ciemny T-shirt z dziwnym czarwonym znakiem.
-Witaj-powiedział-Jestem Evil*. Pomyśl co tylko chcesz dostać...-niebyłam w stanie nic powiedzieć, ale wyobraziłam sobie hamburgera. No co? Wtedy fastood pojawił się w mojej ręce. Już chciałam go zjeść gdy nagle wszystko zaczęło znikać. No tak... Jak zwykle... Usłyszałam tylko:
-Idź do fabryki, bo...-resztę zagłusz dźwięk budzika.
-Szlag by to trafił...-wstałam, lekko się ogarnęłam i na próbę poloneza.
Gdy dotarłam na salę gimnastyczną wszyscy już byli. Stanęłam obok przeszczęśliwego Willa, który chyba chciał się przywitać, ale nic z siebie nie wydusił. Ech, ci chłopacy...
-Hej!-powiedziali Odd, Aelita, Ul, Jeremi i Patrycja. Po 5 minutach przyszedł Delmas i zaczął coś tam gadać. Później przyszła jakaś 60 letnia, drąca się pani, która miała nas uczyć tańczyć poloneza. W ogóle jej nie słuchałam, bo ja i Pati już kiedyś tańczyłyśmy. Nie mogłam zapomnienieć o tym chłopaku. Tylko jak on miał na imię... Hmmm...
-Dziewczyny, prawa noga!-wrzasnęła piskliwym głosikiem pani-Nie ty, chłopcze! Tak, do ciebie mówię, ty z fioletowym paskiem na włosach-dziewczyny zachichotały, a chłopacy ledwo powstrzymali się od śmiechu-Jak tak można. Za moich czasów to... Ale do rzeczy! Tańczymy!
Znów się zamyśliłam. O co mogło chodzić z tą fabryką? Pójść czy nie pójść? Hmmm... Bo przecież... Chodziaż nie... Co by tu zrobić? I tak gdybałam, myślałam i się zastanawiałam, gdy nagle przez okna zaczęła wlawać się woda. Wszyscy zaczęli krzyczeć i uciekać.
-Tylko spokojnie! Niech nikt nie wychodzi!-próbował ratować sytuację Delmas, chociaż sam był zdenerwowany. Ja stałam w środku tej bieganiny obok Williama i nie wiedziałam co mam robić. Nie należałam do osób bojących się i panikujących.
-Will...-usłyszałam szept chyba Yumi i mój partner do poloneza gdzieś wsiąkł. Wtedy zobaczyłam wszystkich (całą paczkę) wychodzącą z sali. Pognałam do nich, ale po drodze zatrzymał mnie dyrektor.
-A ty gdzie, młoda damo?-zapytał, a ja pomyślałam o moście do fabryki i tam się pojawiłam.
-Ojć...-szepnęłam-Co on se pomyśli? Trudno...
I weszłam do środka. Właściwie nie wiem czemu, ale tu działy się różne dziwne rzeczy. Trafiłam do sali z tym komputerem i usiadłam na fotelu. Trochę postukałam w klawiaturę i gotowe-rozległ się głos:
-No, no, no. Widzę, że mamy nowego geniusza komputerowego... Ale do rzeczy-Jestem Xana i każe ci iść do skanerów, bo jak nie to porzałujesz!
-Ale jak to nowego?-zapytałam.
-Co?
-No geniusza!
-Aaa... Nieważne, prywatne sprawy-odparł Xana.
-Powiedz-uparłam się.
-Nie.
-Powiedz.
-Nie.
-Tak.
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak! Co ja robię!?-wrzasnął-Kłócę się z jakimś dziecia...-i nagle urwał.
-Julia!?-krzyknął nagle ktoś za moimi plecami...

----------------------------------------

No hej!
I jest next. :) Mam nadzieję, że fajny. Błagam komentujcie u mnie i u Patuni, bo zamknę bloga!!!
Pzdr
Jula

piątek, 5 września 2014

Rozdział 14

"Fabryka"
(perspektywa Julii)
-Uwaga, uwaga!-usłyszeliśmy głos Delmas'a-Mam dwa komunikaty. 1.Z radością informuję, że do naszej szkoły dołączyli dwaj nowi uczniowie z Polski-Julia Ostrowska i Damian Staszczak. Proszę ich o zgłoszenie się do mojego gabinetu. A druga informacja: W piątek za tydzień (teraz jest poniedziałek) odbędzie się przedświąteczny bal. Będziecie na nim tańczyli poloneza dlatego codziennie o 17.30 odbywać się będą obowiązkowe próby.-wszyscy wrzasnęli "Nie!!!"-Cisza!!! Bal będzie o godzinie 16.00. A i macie podzielić się w pary, a jak nie to zostaniecie przydzieleni losowo. To wszystko.-i odszedł.
-Próby! Codziennie!-oburzyła się Aelita.
-Jak by lekcji było mało!-dodał Ul.
-A ja? Co mam powiedzieć!?-krzyknęła Yumi.
-Racja... Ty masz najgorzej...-powiedziała Pati.
Szturchnęłam Damiana, a on zrozumiał i powiedział:
-Idziemy z Julią do tego gabinetu...
-Tylko nie wiemy gdzie on jest...-dodałam.
-Ja Was zaprowadzę!!!-wrzasnął Will i szybko wstał od stołu.
-Ok-odparliśmy i poszliśmy.
-To tu!-powiedział brunet i wskazał na uchylone drzwi.
-Ty pierwszy!-powiedziałam i wepchnęłam Damiana do środka. Nawet nie zdążył zaprotestować. :-D
-Ju...lia?-zaczął Will.
-O co chodzi?-zapytałam.
-Czyyy... Ppp... poszłłłaaa...-jąkał się.
-Pewnie, że tak!-odpowiedziałam oszczędzając mu męk i uśmiechnęłam się.
-Dzięki...-wyszeptał i zarumienił się.
-Teraz ty masz iść!-powiedział Polak wychodząc zza drzwi-Idę szukać pokoju...
-A jaki masz numer?-zapytał.
-Yyy... Chyba... 3...-więcej nie usłyszałam, bo weszłam do Delmas'a.
-Ty jesteś Julia, tak?-nie jestem tym Polakiem co był tu przed chwilą!.
-Tak-odpowiedziałam.
-Ach tak... No więc...-zaczął-Nie ma już za wiele wolnych pokoi, więc musisz zamieszkać z kimś. To ci obojętne, czy masz kogoś z kim byś chciała?
-Yyy... Właściwie... Chciałabym z Patrycją i Aelitą, mogę?
-Tak. Akurat mieszkają we dwie w pokoju 3 osobowym. Tutaj masz klucz i plan lekcji. Od jutra je zaczynasz. Będziecie razem w klasie. A! I pamiętaj o próbach poloneza.
-Tak, oczywiście... Dziękuję-odparłam i wyszłam na korytarz.
Postanowiłam pójść do pokoju i się rozpakować. Ruszyłam w poszukiwaniu pokoju nr xxx (nie pamiętam :)). Po 20 min błądzenia w końcu trafiłam i weszłam do środka.
-O nie...-jęknęłam widząc "wolne" łóżko dla mnie, bo leżała na nim cała sterta rzeczy Pati i Aelity. No cóż... Postawiłam dużą walizkę i dwie torby (zawsze brałam dużo rzeczy :D) przy ścianie i zwaliłam wszystko na podłogę. Będą miały sprzątanie...
Gdy po dwóch godzinach skończyłam stwierdziłam, że jest dopiero 10:34 i mam prawie 3 godziny do obiadu...
-Co by tu porobić?-zaczęłam głośno myśleć-Hmmm... Już wiem! Pójdę na spacer...-i wyszłam z pokoju.
Poszłam w stronę jakiegoś lasu i brzegiem rzeki dotarłam do fabryki. Już miałam wracać gdy...
-Cccooo to jjjest...?-zapytałam samą siebie gdy zauważyłam nad tym budynkiem kruczo czarne chmury, a wszędzie wkoło niebo było jasnoniebieskie i pokryte białymi chmurkami.-Dziwne... Pójdę to sprawdzić...-i weszłam na most, później do fabryki. Długo po niej łaziłam w górę i w dół, aż winda zawiozła mnie do dziwnego pomieszczenia. Na środku stał ogromny... komputer? W każdym razie jakaś maszyna... Przd nią stal fotel. Usiadłam na nim, a wtedy na ekranie wyświetlił się napis:
"WITAJ JULIA! WRESZCIE JESTEŚ. ZJEDŹ WINDĄ NIŻEJ I WEJDŹ DO SKANERA.
-Allleee...?-zaczęłam.
-W tej chwili wykonaj!!!-wrzasnął jakiś głos, jakby z głośnika. Szybko pobiegłam do windy.
-Chcę być w szkole!!! Po co tu przychodziłam!?-wrzasnęłam i nagle...
-Jjj...-powiedziałam bezgłośnie. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Siedziałam na moim łóżku w pokoju, a tyłem do mnie stała Aelita i kończyła rozmowę przez telefon. O nie!!! Co teraz!? Jak mnie zobaczy to... to... (no wiecie o co chodzi :)) Schowam się! Nie... Wyjdę szybko z pokoju! Nie... (Aelita kończy) Nie!!! Jak ja bym chciała być teraz niewidzialna!

(perspektywa Patrycji)
-Hej, Aelita!-powitałam dziewczynę, wchodząc do pokoju-Czemu nie było Cię na francuzkim?
-Moja bardzo daleka ciotka dzwoniła i powiedziała, że ma jakąś ważną sprawę-powiedziała przerażona i zaskoczona.
-Przecież ty nie masz rodziny...-zaczęłam.
-Też tak myślałam!-wybuchła-Ale okazuje się, że się myliłam!-i zaczęła płakać.
-A-aeli...
-Zostaw mnie samą...
-Ale...
-Chcę być sama...
-Ale nie...
-Zostaw mnie...
-Ale Aelita!
-Wyjdź!!!!!-wrzasnęła. Takiej jej nie znałam.
-Okej-poddałam się-Ale jak...
-Wynocha!!!

-------------------------------------

Hejka!!!
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo razy nieskończoność nic nie wstawiałam, więc bardzo, bardzo, bardzo, bardzo razy nieskończoność Was przepraszam. Zaczął się rok szkolny i mam mniej czasu na pisanie, ale bedę (mam nadzieję) wstawiała rozdziały co tydzień i będą takie jak ten (dosyć długie), bo czerpię inspirację ze szkoły :)

Pozdro
Jula xoxo
PS. Zapraszam na z-pamietnika-ksiazkoholika.blogspot.com